Przed turniejem ustaliłem sobie faworytki tego turnieju. Było ich aż pięć. Przed każdym turniejem ustalam sobie faworytki i potem patrzę jak to się sprawdzi. Patrząc na tego roczny poziom gry, który jest naprawdę wyrównany, wytypowałem zawodniczki takie jak: Simona Halep, Karolina Pliskova Elina Switolina, Jelena Ostapenko i Garbine Muguruza.
Ta, która była ostatnią z moich faworytek wygrała turniej, co mnie nawet nie zdziwiło, ponieważ poziom jej gry przez cały Wimbledon był zniewalający. Moją uwagę najbardziej przykuła nasza reprezentantka Agnieszka Radwańska. Bałem się o jej pierwszy mecz, jednak pokazała, że Wimbledon jest dla niej ważny i potrafi tu zagrać dobrze niezależnie od sytuacji. Po meczu 2 rundy z McHale stwierdziłem, że Age stać na finał. Zatrzymała ją Kuznietsova, ale to nie wstyd przegrać z Rosjanką, a zwłaszcza po tych problemach. Występ Agi był zdecydowanie na piątkę. Zawiodła Pliskova, tu nie ma wątpliwości. Jednak każdej tenisistce zdarzają się wpadki. Zaskoczyła mnie Venus, która pokazała, że potrafi poradzić sobie z presją, o której nie chce pisać, ale każdy się domyśla o co chodzi. Wielki szacunek dla Venus. Wimbledon Pań był ciekawy od początku do końca, co tu można wiele mówić. Zadziwiła Magdalena Rybarikova. I to chyba najbardziej. Dotrzeć do półfinału Wimbledonu to wielki sukces. W tym roku widziałem tylko dwa jej mecze, ale bardzo mi zaimponowała. Do końca sezonu jeszcze może nam wiele pokazać, podobno jak triumfatorka Rollanda Garrosa, a w Londynie ćwierćfinalistka - Jelena Ostapienko. Z niecierpliwością czekam na następne turnieje. Największa przegrana - Są dwie. Betanie Mattek-Sands i Simona Halep. Zacznę od liderki deblistek - Mattek - Sands, która w pierwszej rundzie pokonała Magdę Linette, w następnej rundzie zerwała wiązadła w kolanie. Może i to nie było dla niej największym ciosem w singlu, ale na pewno w deblu, na którym skupia się bardziej i to tam była murowaną faworytką do wygrania turnieju, wraz ze swoją parterką - Safarową. Simona Halep dobrze zaprezentowała się na Wimbledonie, ale ćwierćfinał to na pewno za mało na jej ambicje, a ciosem dla niej z pewnością było to, że była o krok od fotela liderki rankingu. Teraz przejdę do turnieju męskiego.

Nie ukrywam, moim ulubionym tenisistą jest Rafa Nadal. W tym roku dominuje jednak dwóch tenisistów, oprócz Rafy także Król Roger. To oni byli moimi faworytami. Trochę się zawiodłem przegraną Rafy, jednak nie jest robotem, a w Wimbledonie zawsze szło mu gorzej. Podziwiam Rafę mimo wszystko. Za to Federer nie zawiódł i pokazał klasę, udowodnił, że to on jest Królem. Cieszę się także z dobrego występu Cilić'a, jak najbardziej zasłużył na finał. Zaskoczył pozytywnie Jerzy Janowicz. Super, że nasz zawodnik tak dobrze czuje się na Wimbledonie. Wierzę, że kiedyś dojdzie tu jeszcze dalej, a nawet wzniesie puchar. O turnieju męskim nie rozpiszę się tyle co o damskim. Przejdźmy więc do debli.

Moimi faworytkami były Mattek-Sands i Safarova. Wielka szkoda, że kontuzja Betanie je wyeliminowała. Wygrały mistrzynie olimpijskie, co mnie w sumie nie zdziwiło. Szanuję obydwie te zawodniczki za to, że są zarówno dobre w singlu jak i w deblu. W ogóle lubię jakoś Rosyjskie tenisistki. Turniej deblowy według mnie przebiegł sprawnie i bez niespodzianek, przynajmniej dla mnie, za wyjątkiem przykrego wypadku Mattek-Sands. I na sam koniec nasza truskawka na torcie - debel mężczyzn.
Co do debla męskiego od początku nie miałem wątpliwości. nikt nie zasłużył na triumf bardziej niż oni. Łukasz, Marcelo - należało Wam się!
Dużą niespodziankę sprawił też Marcin Matkowski, który wraz ze swoim partnerem wyeliminowali braci Brayanów - super, że Marcin dalej gra na wysokim poziomie i potrafi wygrywać z wysokiej klasy zawodnikami.
Turniej Wimbledon w tym roku był bardzo ciekawy. Jestem zadowolony z tego czasu spędzonego przed telewizorem w celu śledzenia turnieju. W 2018 liczę na Agnieszkę Radwańską i Jerzego Janowicza, którzy pokazują, że są na prawdę mocni na Wimbledonie.
Jutro o godzinie 16:30 - post o Karolinie Pliskovej
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz